Klasyka. Ale oczywiście poniżej podam przepis - ten od Nigelli (Forever summer). Znacie, prawda? :)
Moim zdaniem to jeden z najwspanialszych (i najłatwiejszych do zrobienia) deserów - obok klasycznej białej Pavlova i sernikobrownies (wszystkie przepisy Nigelli). My za nimi przepadamy.
Taka słodkość na początek listopada - idealna! Z wierzchu beza jest kruchutka, a w środku tak cudownie, ciężko czekoladowa... mniam... :)))
A tutaj w sklepie nadal można kupić maliny, truskawki, jagody, porzeczki... W Polsce też?
Składniki:
- białka z 6 jaj (z żółtek zróbcie kruche ciasto :)
- 300g drobnego cukru
- 3 łyżki gorzkiego kakao (przesiane)
- 1 łyżeczka octu z czerwonego wina lub balsamicznego
- 50g drobno posiekanej gorzkiej czekolady
- Do dekoracji: bita śmietana i owoce
- Piekarnik nagrzać do 180 stopni.
- Białka ubić na bardzo sztywną pianę.
- Dodawać stopniowo cukier cały czas ubijając, już na mniejszych obrotach
- Dodać kakao, ocet i na koniec czekoladę
- Na blasze z piekarnika rozłożyć papier do pieczenia i wyłożyć na nim pianę formując okrągły kształt (można wcześniej narysować okrąg o średnicy 23 cm). Wyrównać boki i wierzch.
- Wstawić do piekarnika i od razu zmniejszyć temperaturę do 150 stopni.
- Piec 1-1,15h, wyłączyć piekarnik, lekko uchylić drzwiczki i zostawić bezę do wystudzenia
- Wyłożyć na płaski talerz, rozłożyć na bezie bitą śmietanę, owoce i ew. posypać wiórkami czekolady.
Smacznego!